Przedstawię Wam dziś ostatnie wspomnienie,
co jest już odległe jak dziecka marzenie,
o byciu lekarzem, bądź też kosmonautą,
lub zawodnikiem co prowadził auto.
W tym olbrzymim marzeniu co zmienia nam życie,
o którym mówi otwarcie, bądź chowa też skrycie,
ta krótka historia o miłości odkrytej,
do śmierci przez życie głęboko wyrytej.
Był niegrzecznym chłopakiem, poznałam go w szkole,
lubił ciągać za włosy i wyczyniać swawole,
dokazywał nieznośnie, zaglądał pod kieckę,
wyciągał powoli namiętności zawleczkę.
Biegaliśmy razem w radości, w zabawie,
i nagle upadliśmy tarzaliśmy się w trawie,
wnet się zatrzymał i zadał mi cios,
głośno się śmiejąc pocałował mnie w nos.
Uczucia dziwne we mnie obudził,
w mym sercu ciepło nagle przebudził,
lecz nie dałam mu poznać tego od razu,
schowałam to głęboko pod rozkazem zakazu.
Wchodziłam do szkoły złapał mnie na progu,
za ten dzień do dziś dziękuję tak Bogu,
zaprosił mnie na randkę i to był ten znak,
uśmiechnęłam się delikatnie wyszeptałam „Tak”.
Przyszedł wieczorem, mieliśmy iść na tańce,
w muzyce moich czasów szalone wygibańce,
otworzyłam mu drzwi, spojrzał w me oczy,
sięgnął po moją rękę, coś mnie zaraz zaskoczy.
Pochylił się delikatnie, zbliżył twarz do dłoni,
serce wali jak młot, pot spływa po skroni,
poczułam wiatru powiew, oraz silną woń,
perfum cytrusowych, pocałował mnie w dłoń.
Tańczyliśmy szaleńczo, razem całą noc,
w sercach to czuliśmy tę ogromną moc,
młodzieńcze oddechy, ciała rześkie w ruchu,
przejechał ręką po włosach oraz prawym uchu.
Odprowadził mnie pod dom, by się ze mną pożegnać,
tak trudno mi było go z powrotem odegnać,
był tak skoczny i prędki jak głodny króliczek,
puścił mi oko, pocałował, w policzek.
Tańczyliśmy noc całą, nie czułam zmęczenia,
a ten pocałunek w policzek, ten na do widzenia,
był tak radosny, tak ciepły, że głośno się śmiałam,
przyszło gorące uczucie, ja się zakochałam.
Zmierzchała już wiosna zbliżało się lato,
wyjeżdża nad morze, on i jego tato,
dni nam mijały jak piasek przez palce,
każde wspomnienie, dubluję na kalce.
I przyszedł ten dzień, czas chwili zmartwienia,
ten drobny moment co wszystko pozmienia,
lecz On mi mówi, że z miłości nie zboczy,
dotknął mojej dłoni, pocałował mnie w oczy.
Było lato gorące, właśnie wrócił znad morza.
Lubił fale wysokie i otwarte przestworza.
Zaciągnął mnie pod wiatę, co stała dziś pusta,
musnął mi dwa policzki i pocałował mnie w usta.
Gorąca para, fale gorąca i morza płomieni,
nic mnie już w życiu tak mocno nie zmieni,
nie doda tak skrzydeł oraz otuchy,
jak te ust jego parzące aż ruchy.
To działo się tak szybko, ten ogień, te fale,
że w tych pocałunkach przesuwał się cale,
i się obudziłam, poczułam że żyję,
zerwał nić tajemną, pocałował mnie w szyję.
To co się działo tego nie opiszę,
bo zachować wspomnień kliszę,
mogę tylko sama w swej kobiecej pamięci,
ta gama miłości, mnie tylko wyświęci.
Czas potem trudny nastał, bo chwile zapomnienia,
mogą przesłonić cele i niektóre marzenia,
lecz gdy był przy mnie to radował się świat,
i mogłam iść przez życie nawet drogi szmat.
W tym stanie, czułam się… błogosławiona,
czasami smutna i czasami zmęczona,
czasami radosna albo bardzo zła,
choć to przemija bo wszystko tak gna.
I był zawsze przy mnie tak blisko, jak tylko małżonek potrafi,
gdy mu się kobieta i dziecko do opieki przytrafi.
Trzymał głowę na mnie, poczuł kopnięcie i ruch,
wyszeptał: „Kocham Cię” pocałował mnie w brzuch.
Następnie czekała mnie ciężka wyprawa,
przez cieśninę bólu porodu przeprawa,
a gdy myślałam o Nas w tym znoju i pocie,
w myśli radosnej pływałam wtedy jak w złocie.
Gdy dostałam je w dłonie, w te oczka spojrzałam,
znowu w miłości ze szczęścia płakałam,
Po pewnym też czasie przyszedł również i on,
podziwiał mnie bardzo, zbudował mi tron.
Zbliżył się do mnie, popatrzył na Nas czule,
niech wrócę do domu wnet w niego się w tulę,
wyjął coś z torby, rozsypał wokoło,
płatki róż czerwonych, pocałował Nas w czoło.
Ta krótka historia o kilku pocałunkach,
była spisana w dogodnych warunkach,
bo kobieta ta nie jest już z Nami,
sunie po nieboskłonie białymi saniami.
Bo jak mówiła, na kalce wspomnienia swe miała,
co mogła zostawić kalką skopiowała,
a oryginał zasnął już w śmierci na wieki,
zamknął przed światem swe dziewczęce powieki.